WESELE PO KRAKOWSKU
Wspólna aktywność „artystyczna” zrodziła się z potrzeby i z ciekawości… my seniorzy bardzo lubimy spektakle teatralne, filmowe seanse, widowiska również satyryczne i muzyczne , tylko tego typu oferta raczej dostępna jest w dużych miastach. Kraków czasem zaprasza. 19 sierpnia skorzystaliśmy!
Oferta obejrzenia widowiska „Wesele po krakowsku” przekonywało tytułem, propozycją w opisie, potrzebą integracji, chęcią uczestniczenia w owym przedsięwzięciu i „ciekawością” wszak wszystko miało się odbyć w Cricotece. Teatrze nieznanym, który wg informacji jest „ jednocześnie muzeum, archiwum, galerią i ośrodkiem badań”. Dokładnie to Ośrodek Dokumentacji Sztuki Tadeusza Kantora w Krakowie.
Niesamowite wrażenia! Sala wypełniona po brzegi. Przed spektaklem osobiście powitał nas reżyser Artur Dziurman prowadzący „instytucję absolutnie wyjątkową- jedyny w Polsce profesjonalny teatr niewidomych”.
Po czym nastąpiło spotkanie z aktorami teatru „ITAN” z osobami niepełnosprawnymi wzrokowo, którzy przygotowali sztukę oczywiście we współpracy z innymi aktorami. Potem krótka opowieść filmowa o rozterki głównego bohatera przed podjęciem decyzji o ożenku. Następstwem oczywiście było wesele, które już odbywało się w części scenicznej Sali. Usłyszeliśmy wiele utworów związanych z Krakowem- „Zakochani w Krakowie”, „Najsmutniej jest gdy mży mżawka”, „To gra szmelc-paka”, „Jestem sobie krakowianka” , „Obrazek przedświąteczny” czy „Zegar północ już uderzył”.
Zobaczyliśmy układy taneczne oraz usłyszeliśmy satyrę i parodię matrymonialnych perypetii. Na przykład takie zapamiętane : ” Panie Władza, panie Dzieju… w rynku się latarnie chwieją! a przy weselnym stole nie zaszkodzi nawet zrazik, gdy się czystą go odkazi!”.
Nie zabrakło też licznych nawiązań do „Wesela” Stanisława Wyspiańskiego. No cóż , może wiele prawdy ma w sobie krótkie – „Polak Polakowi rzadko dobrze zrobi, to już nasze takie narodowe hobby”.
A na zakończenie były kwiaty dla artystów, ciepłe słowa dla aktorów od reżysera , podziękowania dla akompaniującej podczas spektaklu Moniki Błaszczyk – Bylicy i brawa od publiczności na stojąco!
Wspólna aktywność „artystyczna „ która zrodziła się z potrzeby i z ciekawości …kończyła się. Jeszcze tylko była przed nami 30 kilometrowa droga do Skały – pełna jednak w autokarze pozytywnych opinii „poweselnych” . Jesteśmy przekonani, że warto było!
Tekst / foto Barbara Szwajcowska
